Ostatni materiał w dorobku projektu Nirnaeth, to wyraźny postęp muzyczny, brzmieniowy, a także krok w innym kierunku klimatycznym niźli dotychczas. Wcześniejsze nagrania były coraz to doskonalszą próbą realizacji dźwiękowej poezji Tadeusza Micińskiego, swoją mroczną atmosferą błąkały się pomiędzy lucyferyzmem a Słowiaństwem, które to w poezjach młodopolskiego mistrza wybrzmiewały siłą niezmienną. Jednak ten etap zakończył się wraz z nagraniem "Haud'en'Nirnaeth" i rozpoczął nowy... Ten nowy, to wyraz indywidualizmu Piotra Wójcika, który nie tylko znany być powinien z muzyki, ale również jako autor poezji, która wyraźnie nawiązywała do Młodej Polski. Wspominałem już o tym swego czasu, kiedy opisywałem nagrania wcześniejsze Nirnaeth, czy Vedyminów. Znamiennym faktem może być pewnego rodzaju zjawisko, jakie miało miejsce w drugiej połowie lat 90-tych. Wtedy to właśnie muzyka związana z podziemiem metalowym bardzo silnie zwróciła uwagę na literaturę romantyzmu, Młodej Polski i ogólnie mówiąc taką ezoteryczno-fantastyczną. W roku 1997 wydane zostało kilka tomików poezji, które zaczęły krążyć po tzw. metalowym undergroundzie. Ukazały się wtedy jakoś "Polioskop" Wojtka Zalewskiego, "Senne Podróże" Mariusza A. Poźniaka, moje "Czarne Róże Melancholii", "Plus Ultra" Igora Myszkiewicza... Zaraz rok później Piotr Wójcik wydał "Jesień". Wszystko to wtedy miało charakter wyjątkowy i ideowy jako sprzeciw wobec głównego nurtu literatury i poezji, w której coś na kształt postnaturalizmu z jednej strony a ckliwych wierszydeł z drugiej dominowało w owym czasie. Brakowało silnych idei, a jednocześnie brakowało nastroju i romantyzmu. Staraliśmy się tworzyć taką sztukę.
"Nirnaeth Arnoediad" to właśnie wyraz duszy Piotra Wójcika, w której jesienna senność, mglistość i rezygnacja miesza się z dziką rozpaczą, która porywa do szalonych działań. To wrota do zupełnie innej krainy, niż można by przypuszczać. Dzieło oryginalne, choć budowane na pewnych motywach, jakie już gdzieś dane nam było poznać... Ale właśnie! Przecież wszystko nowe tworzy się na gruzach starego, podobnie jest z Nirnaeth. Mamy tu muzykę niemal filmową, podszytą taką bardzo polską szkołą kompozytorów, tych bardziej romantycznych, ale z drugiej strony wplata się w ten klimat solo gitarowe, podobne jak to, które znalazło się w uwerturze do musicalu "Notre-Dame de Paris". Ciągle gdzieś pobrzmiewają echa Elend, ale już o wiele mniej. Mamy tutaj przepiękną indywidualną opowieść pełną wrzasków rozpaczy, szeptów rezygnacji i potężnej przestrzeni muzyki, która pochłania. Najgorsze jest jednak zakończenie tego albumu. Sam nie wiem, czy traktować to jako fatalne proroctwo? Jesień jest tutaj dość przerażającym symbolem, bowiem w czasie tejże pory, grupa wędrowców udaje się w symboliczne góry. Nikt nie powraca i spada śnieg... Czyżby to był ten sam śnieg, który zgubił rosyjskich studentów na uralskiej Górze Umarłych? Po Nirnaeth obecnie słuch zaginął... Udało mi się ostatnio wyśledzić Piotra na allegro, gdzie wreszcie zakupiłem od niego kasetę "Nirnaeth Arnoediad", jednakże z naszej korespondencji wynika, że wielką niewiadomą jest zakończenie trylogii Nirnaeth... Choć, kto wie, jakie myśli najdą artystę i jaka ochota w tym właściwym czasie, na który liczę, że przybędzie.
Oddaję Wam dziś więc wyjątkowe i rzadkie obecnie nagranie, o którym nie należy zapominać!
ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio w formacie mp3.
Pełen skan okładki.
TRACKLISTA:
01. Jesień cz. I && cz. III
02. Niemoc
03. Już Zmierzch
04. Impresja
05. Feniks
06. Pustka Nocnej Czerni
07. Jesień cz. II
DOWNLOAD: